#wszechmocne

Anna Tybor zjechała na nartach z Broad Peaku. "Najgorzej jest w strefie śmierci"

Autor: Ewa Podsiadły-Natorska / Data: 04.09.2023
Anna Tybor jako pierwsza kobieta zjechała na nartach z Broad Peak

– Podczas ataku szczytowego prowadzi nas przede wszystkim głowa. Najważniejsze, żeby się nie poddać, dojść do celu. A później trzeba jeszcze wrócić. Broad Peak to nie jest góra, że się przypina narty i zjeżdża – mówi Anna Tybor, która zjechała na nartach ze szczytu Broad Peak (8051 m n.p.m.) na granicy Chin i Pakistanu. Żadna kobieta nie zrobiła tego przed nią.

Ewa Podsiadły-Natorska: Jak długo trzeba się przygotowywać, żeby zjechać z Broad Peaku na nartach?

Anna Tybor: Tak naprawdę ja przygotowywałam się do tego od zawsze. Całe życie spędziłam w górach. Najpierw były Tatry, później mieszkałam we Włoszech, a teraz mieszkam w Chamonix we Francji. Trenuję też skialpinizm (narciarstwo wysokogórskie – przyp. red.), jestem zawodniczką w kadrze narodowej i startuję w zawodach. Każde moje wyjście w góry i każdy zjazd to przygotowanie.

Gdzie się wychowałaś?

W Zakopanem.

Kiedy pierwszy raz przypięłaś narty do nóg?

Nie pamiętam. Podobno rodzice postawili mnie na nartach, kiedy zaczęłam chodzić. Moje ciocie opowiadają, że jak miałam trzy lata, to zjeżdżałam z Kasprowego i Nosala. Już będąc w przedszkolu, trenowałam narciarstwo alpejskie w klubie. Narty zawsze były w moim życiu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zanim się zjedzie ze szczytu, trzeba na niego wejść. Jak wygląda ten etap?

Przede wszystkim dla mnie to jest zupełnie inny sport niż ten, gdy się szczyt zdobywa z użyciem tlenu i z pomocą szerpów. Chciałabym podkreślić, że na Broad Peaku nie mieliśmy takiego wsparcia. Wszystko dźwigaliśmy na swoich plecach, co oznacza, że wspinasz się z 20-kilogramowym plecakiem, z którym trzeba dojść do obozów, wykopać sobie platformę (pod namiot – przyp. red.), po czym namiot rozłożyć. Na takie czynności traci się dużo energii i siły, a zajmują one często więcej czasu niż sama wspinaczka.

Kto ci towarzyszył?

Był ze mną Francuz Tom Lafaille. Cały czas byliśmy razem – i na podejściu, i na zjeździe. Momentami było naprawdę ciężko, jeszcze mieliśmy niemiłe przygody po drodze, bo raz nam zwiało namiot i inne cenne rzeczy. Pomogli nam Polacy, którzy wyprawili się na Broad Peak, aby pochować ciało Tomka Kowalskiego. Użyczyli nam swojego namiotu, w którym spaliśmy razem z nimi, żeby zakończyć aklimatyzację. A sam szczyt zdobywaliśmy w stylu alpejskim, czyli wszystko wnosiliśmy sami.

Anna Tybor
Anna Tybor

Nie miałaś momentami dość?

Miałam, zwłaszcza że nie jestem przyzwyczajona do dźwigania tak ciężkiego bagażu, co wpływało na moje zmęczenie i tempo wspinaczki, mimo że przy ataku szczytowym nasze rzeczy zostały w trzecim obozie na wysokości 7000 m n.p.m. Naprawdę widzę ogromną różnicę, gdy przychodzi szerpa, rozstawia namiot dla klienta, po czym zaczyna gotować wodę, więc klient po prostu zjawia się w namiocie.

Klient – dobrze powiedziane.

No tak, to jest zupełnie inny rodzaj sportu. Najgorzej jest w tzw. strefie śmierci (powyżej 7900 m n.p.m. – przyp. red., gdzie ilość wdychanego tlenu spada do 1/3).

Anna Tybor
Anna Tybor

Co się dzieje z organizmem na takiej wysokości?

Jest duże zmęczenie, nie tylko fizyczne, ale też mentalne, bo robi się kilka kroków i trzeba odpoczywać. Grań na Broad Peaku jest bardzo długa, od Rocky Summit (tzw. przedwierzchołek na 8028 m) wydaje się, że co chwilę widać szczyt, a to jeszcze nie jest szczyt właściwy, co negatywnie działa na psychikę. Na tym etapie prowadzi nas przede wszystkim głowa. Najważniejsze, żeby się nie poddać, dojść do celu. A później trzeba jeszcze wrócić. Broad Peak to nie jest góra, że się przypina narty i zjeżdża.

To jak to wygląda?

Każda czynność na takiej wysokości zajmuje bardzo dużo czasu. Z Broad Peaku trzeba wrócić granią; kawałek się zjeżdża, po czym trzeba odpiąć narty, przypiąć raki, zejść pewien odcinek, znowu przypiąć narty, żeby wejść na Rocky Summit i dopiero zjechać. Głowa też pracuje inaczej, skoro zdobyło się już szczyt. Trzeba bardzo uważać, zwłaszcza że cały czas jest się w strefie śmierci. Do tego dochodzi wielkie zmęczenie. Ale później, jak już przypięliśmy narty do ostatecznego zjazdu, było o wiele lepiej.

Ile trwał atak na szczyt?

Ok. doby.

Kiedy rozpoczęła się cała wyprawa?

W połowie czerwca. W sumie w Pakistanie od przylotu do wylotu byliśmy 6 tygodni.

A zjazd ze szczytu ile zajął?

Ciężko dokładnie powiedzieć, ponieważ podczas zjazdu spaliśmy w obozie trzecim – przyszła noc i zdecydowaliśmy się na to ze względów bezpieczeństwa. Poza tym przez to, że byliśmy z własnym sprzętem, musieliśmy wszystko spakować, co też zajmowało czas. Sam zjazd z "trójki" do podnóża góry to godzina. Generalnie zjazd na nartach ze szczytu Broad Peak, z przerwami, zajął ok. 3 godzin.

Anna Tybor i Tom Lafaille
Anna Tybor i Tom Lafaille

Zaczynasz zjeżdżać. Co czujesz? Strach? Radość?

Dla mnie i dla Toma jazda na nartach to całe nasze życie. Gdy zrobię już kilka skrętów, czuję szczęście, choć jednocześnie ma się świadomość, że przede mną jeszcze długa droga. Euforia przyszła dopiero, gdy zjechaliśmy do podnóża góry, w jednym kawałku.

Jesteś z siebie dumna?

Tak, oczywiście, jestem dumna z siebie i z Toma. Spełniłam swoje marzenie, zjechałam z kolejnego ośmiotysięcznika (w październiku 2021 Anna zjechała z Manaslu – 8156 m n.p.m. – przyp. red.), więc jestem bardzo szczęśliwa, że się to wszystko udało, zwłaszcza że mieliśmy po drodze trochę przeciwności losu – straciliśmy namiot, przed atakiem szczytowym zepsuł nam się generator prądu, mieliśmy też problemy żołądkowe, bo woda i higiena w Pakistanie są specyficzne. Dlatego tym bardziej cieszę się, że osiągnęliśmy sukces. Jesteśmy cali i zdrowi.

Broad Peak dla narciarza – jaka to jest góra?

Nie jest to góra łatwa. Nachylenie jest duże, góra w wielu miejscach jest stroma, momentami to nawet 45–50 stopni, więc trzeba być doświadczonym narciarzem – w porównaniu do Manaslu Broad Peak jest o wiele trudniejszy technicznie. Ale my wolimy takie warunki niż góry bardziej płaskie, bo wtedy przyjemność i satysfakcja ze zjazdu są większe.

Teraz odpoczywasz. Co potem?

Chciałabym w przyszłym roku pojechać na kolejną wyprawę. Przez to, że robię dużo różnych rzeczy, pracuję też zawodowo, muszę się do tego zabrać dużo wcześniej, a przede wszystkim znaleźć sponsorów, bo są to bardzo kosztowne przedsięwzięcia. A im więcej pieniędzy się ma, tym wyprawa staje się bardziej komfortowa.

Taka wyprawa to koszt jakiego rzędu?

Wyprawa na Broad Peak kosztowała ok. 200 tys. zł. Nie udało mi się znaleźć tylu sponsorów, ilu chciałam, przez co byliśmy tylko we trójkę – ja, Tom i fotograf. A gdybym chciała mieć film z wyprawy, to przydałaby się kolejna osoba itd. Można więc powiedzieć, że wyprawa na Broad Peak odbyła się "po kosztach".

Masz już upatrzony kolejny szczyt?

Mam kilka, ale najpierw muszę je sprawdzić pod kątem zjazdu – czy jest możliwy i którędy.