Dr hab. Izabela Kowalska-Leszczyńska: Ludzkość będzie musiała znaleźć sobie nowy dom
– Im lepiej zrozumiemy własną heliosferę, tym łatwiej będzie nam przenieść tę wiedzę na inne gwiazdy i być może znaleźć idealną kandydatkę do zamieszkania – mówi dr hab. Izabela Kowalska-Leszczyńska z Zakładu Fizyki Układu Słonecznego i Astrofizyki Centrum Badań Kosmicznych PAN. GLOWS, nad którym dr Kowalska-Leszczyńska pracuje wraz z zespołem, to pierwszy w historii całkowicie polski instrument tworzony dla NASA.
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Zajmuje się pani m.in. badaniami heliosfery. Laik mógłby zapytać: a co to takiego?
Dr hab. Izabela Kowalska-Leszczyńska: Heliosfera to taki balonik znajdujący się dookoła Słońca wypełniony wiatrem słonecznym. Można powiedzieć, że Słońce "wieje", tzn. wyrzuca z siebie naładowane cząsteczki, które w którymś momencie spotykają się z materią międzygwiazdową – czyli z tym wszystkim, co znajduje się w kosmosie poza tym obszarem.
W miejscu, w którym ciśnienie materii międzygwiezdnej zaczyna dominować, znajduje się granica heliosfery – heliopauza. Heliosfera jest tarczą, która chroni nas przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym. Bez niej życie na naszej planecie nie mogłoby istnieć.
Skoro rozmawiamy o Słońcu; naukowcy szacują, że za kilka miliardów lat rozrośnie się ono do tego stopnia, że "pożre" naszą Ziemię…
Z Ziemią to jeszcze nie jest takie jasne, ale na pewno "pożre" Merkurego i pewnie też Wenus. Ciężko to dokładnie przewidywać, natomiast są różne modele, które pokazują nam, jak duże Słońce kiedyś będzie. I nawet jeśli nie "pożre" Ziemi, to życie na naszej planecie nie będzie już możliwe. Za ok. 5 miliardów lat Słońce bowiem zacznie się starzeć, tzn. wejdzie w następny etap swojej ewolucji. Stanie się czerwonym olbrzymem i faktycznie zrobi się dużo, dużo większe…
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego to jest ważne z naszego punktu widzenia?
Przede wszystkim z mojego punktu widzenia to jest po prostu ciekawe (śmiech). Wydaje mi się, że człowiek lubi poznawać świat, w którym żyje, lubi znać swoje otoczenie. I nigdy nie wiadomo, do jakich wniosków możemy dojść dzięki badaniom i co odkryć. Np. przy okazji badań kosmicznych wykorzystywane wówczas technologie często znajdują potem zastosowanie w codziennym życiu! Poza tym skoro wiemy już, że ludzkość w którymś momencie będzie musiała znaleźć sobie nowy dom – o ile oczywiście będziemy wtedy jeszcze istnieć – to już powinniśmy szukać planet podobnych do Ziemi, które moglibyśmy kiedyś zamieszkać.
Jakich planet szukamy?
Potrzebujemy przede wszystkim wody, ale równie ważnym aspektem jest to, wokół jakiej gwiazdy taka planeta się porusza, jak wygląda jej heliosfera czy dokładniej: astrosfera, czyli "osłonka", bez której życie nie może istnieć. To musi być planeta w odpowiedniej odległości od swojej gwiazdy – jak Ziemia do Słońca. Takie potencjalne "nowe Ziemie" znajdują się jednak bardzo daleko, poza naszym układem słonecznym, dlatego bardzo trudno je zbadać.
Najlepiej je oczywiście badać, będąc na miejscu, ale to póki co niemożliwe. Dlatego im lepiej zrozumiemy własną heliosferę, tym łatwiej będzie nam przenieść tę wiedzę na inne gwiazdy i być może znaleźć idealną kandydatkę do zamieszkania.
Mam takie poczucie, że chyba nie zdajemy sobie sprawy, jakie mamy szczęście, że żyjemy w takich czasach i na tak wyjątkowej planecie.
Oj tak, odkryto już wiele planet pozasłonecznych, niektóre są bardzo podobne do naszych, ale na Ziemi warunki do życia są wprost idealne. A musi zaistnieć szereg czynników, żeby tak się stało. Na szczęście wszechświat jest bardzo duży, jestem więc przekonana, że istnieje dużo planet, które potrafią przechować w sobie życie. W 2019 r. Nagroda Nobla w dziedzinie fizyki została przyznana właśnie za odkrycie pierwszej planety pozasłonecznej, "ziemiopodobnej", która krąży wokół gwiazdy typu słonecznego. Wciąż nie odkryliśmy jednak "planety doskonałej", która mogłaby zostać drugą Ziemią.
Przeczuwała pani, że w dorosłym życiu będzie zajmować się kosmosem?
Nie do końca. W podstawówce interesowałam się zagadkami historii. Fascynowała mnie archeologia, szczególnie starożytny Egipt, pochłaniałam książki Ericha von Dänikena; to były takie trochę teorie spiskowe związane z różnymi cywilizacjami.
To kiedy pojawił się kosmos?
Nieco później. Pierwszy teleskop, metodą chałupniczą, zbudowałam w wieku ok. 16 lat. Zaczęłam wtedy uczestniczyć w spotkaniach Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Spotkałam tam Janusza Wilanda, który był ówczesnym prezesem warszawskiego oddziału tego towarzystwa. Dostałam od niego zadanie, żeby wyszlifować lustro, aby stało się sferyczne (dzięki temu można zgromadzić więcej obiektów w polu widzenia – przyp. red.). To był początek tworzenia teleskopu, który skręciliśmy razem z Januszem Wilandem, natomiast statyw w swoim warsztacie zrobił mi tata, który pracował w Wojskowej Akademii Technicznej.
Pracowała pani przy analizie danych zbieranych przez interferometry, które odkryły fale grawitacyjne. Czy to uważa pani za swój największy sukces zawodowy?
Samo odkrycie fal grawitacyjnych to niewątpliwie ogromny sukces, natomiast w tym projekcie byłam trybikiem w wielkiej maszynerii, choć bardzo dużo się nauczyłam i spotkałam niesamowitych ludzi. Moje osobiste sukcesy naukowe przyszły później. Po tym, jak skończyłam pracę na uniwersytecie, zaczęłam pracować w Centrum Badań Kosmicznych, gdzie rozwijałam własny model badający ciśnienie promieniowania słonecznego.
A czym jest projekt GLOWS, w którym pani uczestniczy?
Instrument GLOWS – (GLObal solar Wind Structure) – w wielkim uproszczeniu to fotometr, dzięki któremu będziemy się starali dowiedzieć więcej o tym, jak świeci i "wieje" Słońce na różnych szerokościach heliograficznych. Wciąż bardzo mało wiemy o promieniowaniu na biegunach słonecznych i trzeba to w końcu zbadać. Co prawda, kiedyś okolice biegunów Słońca badała sonda Ulysses, ale to było już dawno (lata 1990–2009 – przyp. red.). GLOWS jest jednym z 10 instrumentów, które znajdą się na pokładzie satelity NASA IMAP.
Podsumuję naszą rozmowę tak: skomplikowane, ale pasjonujące.
Dokładnie. A najfajniejsze jest to, że robię to, co lubię i jeszcze mi za to płacą (śmiech).
Dr hab. Izabela Kowalska-Leszczyńska zwyciężyła w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii #Wszechmocne w nauce.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska