#wszechmocne

"Psychologiczne dojo". Mistrzyni o tym, jak budować relacje na swoich zasadach

Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka / Data: 01.08.2025
Joanna Ziobrowicz

Mistrzyni świata w brazylijskim jiu-jitsu Joanna Ziobronowicz swoje doświadczenie z maty postanowiła wykorzystać, by pokazać kobietom, że mają siłę. W książce "Masz moc" opowiada o tym, jak szkolić się w "psychologicznym dojo". - Nauczmy się stawiać granice, odmawiać oraz budować relacje na swoich zasadach - mówi w rozmowie z WP Kobietą.

Aleksandra Zaprutko-Janicka, dziennikarka Wirtualnej Polski: Zacznijmy od tego, że żałuję, że nie przeczytałam takiej książki jako nastolatka.

Joanna Ziobronowicz, mistrzyni świata w brazylijskim jiu-jitsu, autorka książki "Masz moc": Gdy ludzie pytają mnie, dlaczego ją napisałam, myślę sobie, że chciałabym dostać do ręki taką książkę, mając 20 lat, a nawet wcześniej.

Bo trenowanie do bycia grzeczną dziewczynką zaczyna się w dużo młodszym wieku...

Dokładnie! Czytuję psychologów amerykańskich i oni piszą dokładnie o tym samym. Tam wpaja się dziewczynkom te same zasady, te same kompetencje, co u nas. Wydaje się, że tak działa tylko wschodnia Europa, ale rzeczywistość pokazuje, że jest inaczej. Dopiero od jakichś 10 czy 20 lat coś kulturowo zaczęło się zmieniać. Ludzie bardziej zaczęli interesować się psychologią, zmieniać podejście do dzieci.

Zachwycił mnie termin, jakiego pani używa - "trening w psychologicznym dojo". Przenosi pani swoją pasję do sportu na grunt psychologiczny, bo faktycznie nikt nie rodzi się mędrcem. Czym w takim razie jest to "psychologiczne dojo"?

Ja to zapożyczyłam z książki polskiej autorki Kasi Urbaniak, która pisze wiele o syndromie grzecznej dziewczynki. Autorka ta mówi o treningu werbalnym w "psychologicznym dojo" i pomyślałam, że to jest super określenie.

To wielka arena, na której mamy pole do popisu jeśli chodzi o całe spektrum technik, czyli pracę nad siłą woli, nad pewnością siebie, akceptacją siebie czy asertywną komunikacją. Te wszystkie elementy mogą nam się później przydać w życiu, w szczególności w sytuacjach zagrożenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Stereotypowe "grzeczne dziewczynki" są wychowywane do bycia ofiarami?

To trochę za dużo powiedziane. Warto jednak w tym kontekście mieć świadomość, że osoby, które nas wychowywały, te kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu nie miały narzędzi, dzięki którym mogłyby nam pomóc budować właśnie tę swoją asertywność. Nasi rodzice i dziadkowie posługiwali się tylko tym, co im wpojono. Ja staram się nie obwiniać tego starszego pokolenia, które faktycznie nie wiedziało, jak wychowywać dziewczynki na silne, asertywne i pewne siebie osoby. Przez to pewne schematy się powtarzają i w niektórych sytuacjach stajemy jak zamurowane, nie możemy wydobyć z siebie dźwięku albo boimy się cokolwiek powiedzieć.

Czy mowy ciała można się nauczyć?

Owszem — istnieją dwie metody. Pierwsza to praca nad sobą, skoncentrowana na budowaniu siły wewnętrznej — zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Poprzez trening ducha i ciała będziemy naturalnie emanować siłą, a tym samym asertywną postawą.

Druga z metod to de facto nauczenie się, jak poruszać się w niektórych sytuacjach. W szczególności, gdy jesteśmy w sytuacji zagrożenia, warto zdać sobie sprawę z naszej postawy i zadbać o to, by była ona otwarta, by zachowany był kontakt wzrokowy i koordynacja ruchowa.

Z różnych badań wiemy, że przestępcy, którzy dopuszczają się napadów lub atakują kobiety, zwracają bardzo dużą uwagę na ich mowę ciała. Na prośbę psychologów kryminaliści siedzący za kratami oglądali obraz z kamer wideo i typowali ludzi, których wybraliby na ofiary. Rzeczywiście za każdym razem te osoby emanowały zamkniętą mową ciała, nieskoordynowanymi ruchami, jakąś fizyczną słabością, były smutne, przygaszone. Warto zatem zwrócić uwagę, by ta mowa ciała była asertywna i otwarta.

Sprawcami przemocy nie są jednak najczęściej ludzie, którzy wytypowali nas na ulicy, tylko ktoś z najbliższego otoczenia.

Dlatego zachęcam, by od początku każdej relacji stawiać granice. Kobiety posiadają tak dużą inteligencję emocjonalną, że zazwyczaj instynktownie wiedzą, kiedy należy zareagować, a kiedy sytuacja może być niebezpieczna. Niezależnie od rodzaju relacji — czy to związek, relacje intymne czy zawodowe — warto od samego początku komunikować swoje granice. Im dłużej pozostajemy w takiej relacji bez ich wyraźnego określenia, tym trudniej będzie je później ustalić lub zmienić jej dynamikę.

Jeśli chodzi o przemoc seksualną, wspomina pani o osobach, które same były jako dzieci jej ofiarami. Zdarza się, że w przyszłości z ofiar mogą stać się sprawcami.

Oczywiście samo w sobie nie świadczy to o tym, że z pewnością zostaną sprawcami, jednak jeśli doświadczyli przemocy seksualnej w dzieciństwie, staje się to czynnikiem ryzyka. Istnieje korelacja pomiędzy tym, że ktoś był ofiarą i powieleniem schematu. W życiu dorosłym mamy wiele skutków tego strasznego doświadczenia.

Kolejnym sygnałem ostrzegawczym, na który warto zwrócić uwagę, są zaburzenia psychiczne. Nie oznacza to, że każda osoba zmagająca się z nimi nie może uczestniczyć w relacjach, jednak warto być świadomym potencjalnych wyzwań. Szczególną uwagę należy zwrócić na sytuacje, gdy zaburzenia te współistnieją z nadużywaniem substancji psychoaktywnych, co może prowadzić do poważnych trudności w relacji.

Nie zawsze te sygnały alarmowe widać na pierwszy rzut oka.

W tym przypadku warto mówić dużo o technikach manipulacji. Obecnie popularny jest na przykład temat narcyzów, przy czym są ci otwarci, ale też tacy, którzy są ukryci, których ciężko zidentyfikować nawet psychologom.

Na początku jest dużo miłości, radości takie zwany "love bombing". Osoba ta naprawdę się stara, robi wiele dobrego, przez co bardzo trudno dostrzec, że coś jest nie tak. Dopiero po kilku tygodniach lub po kilku miesiącach, to zachowanie się zaczyna delikatnie zmieniać, ale dzieje się to już w momencie, kiedy my jesteśmy zaangażowani emocjonalnie. Wtedy nawet gdy zauważymy czerwoną flagę, ciężko nam się od tego oderwać. Dlatego zachęcam, by zawsze stworzyć sobie przestrzeń, poobserwować daną osobę, zanim wejdziemy głębiej w relację. Dopiero wówczas będziemy mogli zaobserwować całe spektrum zachowań.

Jeśli ktoś daje nam za dużo atencji, zbyt często się z nami komunikuje, próbuje sprawdzać gdzie, i z kim jesteśmy, monitoruje każdy krok, może się okazać, że to wcale nie jest miłość, tylko potrzeba sprawowania ciągłej kontroli.

Kolejne czerwone flagi to nadmierna zazdrość oraz gaslighting, czyli zaprzeczanie rzeczywistości drugiej osoby. To jest prawdziwy szlagier manipulacyjny. Osoba zauważa, że coś się dzieje, zwraca na to uwagę, a partner neguje i mówi: "Wcale tak nie było, to się nie wydarzyło", albo najgorszy tekst: "Oszalałaś, coś ci się pokręciło w głowie".

W kontekście przemocy fizycznej i psychicznej mało się mówi o tym, na co zwraca pani uwagę w książce, i co sama pani sobą reprezentuje, czyli rolę treningu fizycznego własnego ciała.

Po traumie zwierzęta odreagowują fizycznie na stres. My nieczęsto mamy taką możliwość, bo nie zaczniemy się nagle trząść w pracy albo nie zaczniemy wyrzucać z siebie emocji, idąc do osobnego pokoju i waląc pięściami w worek treningowy. Psychologowie zauważyli zależność ze świata zwierząt i stworzyli terapie somatyczne, czyli połączenie pracy z ciałem z wydobywaniem z siebie emocji.

Trening fizyczny, a już w szczególności sporty walki, które dają bliski kontakt z drugim człowiekiem, pozwalają odreagować na ciężkie emocje. To rodzaj aktywności, który pozwala nam zauważyć, że też mamy siłę, możemy w bezpiecznym otoczeniu rozładować stres, budując zarazem pewność siebie.

Sama regularnie trenuję siłowo i zauważyłam, że po kilku miesiącach zmienił się mój sposób chodzenia, postawa.

To całkowicie nieświadomie przekłada się na naszą mowę ciała – wtedy nie udajemy, tylko poruszamy się z większą pewnością siebie, przez co stajemy się mniej atrakcyjnym celem dla potencjalnego sprawcy. Potencjalny napastnik planujący atak będzie wybierać osobę słabszą fizycznie i psychicznie, skuloną, przygarbioną.

Gdy już zostaniemy wybrani na ofiarę, zdarza się, że przestępcy planują szczegółowo, co się wydarzy.

Policja czy detektywi wielokrotnie znajdowali notatniki, w których sprawcy wybierali lokalizację, osobę, a niekiedy detalicznie opisywali zadania, jakie sobie wyznaczali. Naszą obroną przed tym jest świadomość tego, co się dzieje wokół nas – zarówno na ulicy, jak i w domu. Często ofiary napadów i ataków nie zdają sobie sprawy, kto je śledzi i stalkuje, a taka świadomość może właśnie uratować nas przed czyhającym niebezpieczeństwem.

Aleksandra Zaprutko-Janicka, dziennikarka Wirtualnej Polski