#Wszechmocne. Firmę prowadzi z mamą, babcią i bratem. "Miałam 200 zł na start"
Marta Konopko założyła firmę, mając niewiele ponad 20 lat. Produkuje woreczki na warzywa, owoce i pieczywo, wielorazowe produkty do demakijażu czy tekstylia kuchenne. Zaczynała z mamą i z babcią. Szyły na starej maszynie Singer, a zamówienia zapisywały z zeszycie. Dziś to, co wyprodukują, sprzedaje się w sklepie w trzy godziny. A to wszystko w duchu zero waste.
Aleksandra Sokołowska, WP Kobieta: Wielorazówka powstała niedawno, rozrosła się szybko, wiele osób mówi o dużym sukcesie pani firmy. Od czego się zaczęło?
Marta Konopko, właścicielka sklepu Wielorazówka: Wszystko się zaczęło 2,5 roku temu. Zainteresowałam się weganizmem i trendem zero waste. Wtedy to była jeszcze nisza w Polsce. Szukając informacji, oglądałam filmy na YouTubie, patrzyłam, jak wygląda to za granicą. Chciała też kupić woreczki na warzywa, owoce, pieczywo, żeby nie pakować zakupów w reklamówki.
Zaczęłam przeglądać internet i się zdziwiłam. Takich produktów nie było. Większość osób zamawiała je na AliExpress, a dla mnie mijało się to z celem. Stwierdziłam, że trzeba po prostu je uszyć. Powiedziałam o tym mamie. Pomysł od razu bardzo jej się spodobał. Zaczęłyśmy więc szyć z mamą takie woreczki na warzywa i owoce. Miałyśmy starą maszynę Singer w domu, trochę materiału i tak powstały pierwsze produkty. Sprzedawałyśmy to w weekendy na targach ze zdrową żywością w Poznaniu. Dopiero po sześciu miesiącach stworzyliśmy sklep internetowy i wszystko przyspieszyło.
Początki bywają trudne, młodzi przedsiębiorcy często zaliczają różne wpadki. U pani też takie były?
Spektakularnych porażek nie było. No może jedna, związana z księgowością. Chciałam robić to sama, a teraz wiem, że zupełnie niepotrzebnie. Księgowa to niewielki koszt, a daje wielki spokój. W końcu chodzi o finanse, a nie znając się, można popełnić błąd.
Kiedy startowaliśmy w social mediach, nie potrafiłam robić zdjęć na nasz profil na Instagramie. A wiedziałam, że będą one kluczowe i że konto musi wyglądać dobrze. Robiłam je sama dość nieudolnie (co można zobaczyć, przeglądając zdjęcia z naszego Instagrama sprzed kilku lat), dopiero po kilku miesiącach zaczęło mnie być stać na to, żeby zatrudnić fotografa, który ładnie wszystko przygotuje. Konta w social mediach do tej pory obsługuję sama, mam oczywiście pomoc, ale nadal działam w tym zakresie, tylko jest to znacznie ułatwione.
Moim zdaniem warto delegować obowiązki, dzięki temu też można unikać wpadek. Nie o wszystkim mamy wiedzę, nie wszystko potrafimy sami perfekcyjnie zrobić. Wiem, że to są koszty, ale w naszym przypadku się opłaciło.
Gdybym miała doradzać komuś przy stracie biznesu, na pewno powiedziałabym: ruszaj z tym, co masz. Zaczynaj, nawet jak nie umiesz robić zdjęć. Lepsze to niż czekanie, aż dojdziemy do perfekcji. Wtedy może być za późno.
Czyli w sumie Wielorazówka od razu odniosła sukces?
Wstrzeliłyśmy się w idealny czas z naszym biznesem. W Polsce zmieniała się świadomość dotycząca zero waste, trend stawał się coraz bardziej popularny. Dużo osób się nim interesowało i stąd zapotrzebowanie na takie produkty. Początki były trudne, nie było sklepu internetowego, zamówienia zbierałyśmy do zeszytu. Teraz jak o tym myślę, wydaje mi się to niemożliwe do realizacji. A jednak. Nasz biznes w dużej mierze rozwinął się dzięki działalności w social mediach. To na Instagramie zdobyliśmy pierwszych klientów. Sklep internetowy stworzyłyśmy w tydzień, był bardzo prosty, a sprzedawałyśmy tam sześć produktów. Nie zakładałam wtedy, że to się tak rozrośnie.
Rozkręciła pani biznes, mając 200 zł na start.
Tak, za 200 zł razem z mamą kupiłyśmy trochę froty bambusowej i lnu na worki na pieczywo. Wiem, że to mało, ale na zakup materiałów wystarczyło. Z tego stworzyłyśmy produkty. Są one rękodziełem, wartość wytworzenia dla nas bardzo się liczy. Na początku materiały kupowałyśmy na centymetry. Z tego, co zarobiłyśmy z pierwszej sprzedaży, kupowałyśmy kolejne materiały i jeszcze następne. Za każdym razem było ich więcej. Teraz kupujemy je na kilometry. Zaczynałyśmy od kilku produktów, dziś mamy w sklepie ich 1000.
Prowadzi pani rodzinną firmę. Jak pracuje się w takim gronie?
Na co dzień pracuję z mamą, to u nas wyszło bardzo naturalnie. Mama była pierwszą osobą, której powiedziałam o swoim pomyśle, też od razu go podchwyciła. Tworzymy zgrany zespół, teraz nie wyobrażam sobie, żeby prowadzić markę z kimś innym. Oprócz mamy pracujemy z moją babcią i bratem. Zaczęłyśmy szyć same, ale dość szybko dołączyli do nas pierwsi pracownicy. Współpracujemy też ze szwalnią, która produkuje dla nas bieliznę.
Zespół Wielorazówki rozrastał się szybko. Mamy teraz w zespole 10 osób. Każdy zajmuje się swoją działką, odpowiada za coś, na czym najlepiej się zna.
Czytaj też: #wszechmocne. Wege Siostry sery z nerkowców robiły w kuchni u mamy. Teraz sprzedają je w marketach
Na pewno pamiętam pani moment, w którym firma stała się dochodowa. Można było wtedy odetchnąć z ulgą?
To było we wrześniu 2018 roku, po kilku miesiącach funkcjonowania biznesu, pracy w social mediach, jeżdżenia na targi. W zasadzie, gdy ruszył nasz sklep internetowy, to wiedziałam już, że będę się tym zajmować dłużej. W pierwszym miesiącu przychód miałyśmy na poziomie 7 tysięcy złotych miesięcznie. Wydawało nam się wtedy, że to strasznie dużo. Wtedy moja mama zrezygnowała ze swojej pracy i Wielorazówką zajmujemy się już na dobre.
Kiedyś pracowałam po 12 godzin na dobę, a w weekend zazwyczaj pakowałam paczki. Teraz raczej organizuję pracę innym, nadzoruję. Obecnie pracuję 5 godzin dziennie. Uważam, że to duży sukces.
Wielorazówka rozrastała się, a pani w tym czasie studiowała medycynę. Trudno było pogodzić dwa tak bardzo pochłaniające zajęcia?
Oj tak. Nadal jestem studentką medycyny. Obecnie na piątym roku. Trudno było mi to pogodzić, szczególnie pierwszy rok działalności, gdy byłam na 3. roku studiów, ale wszystko jest do zrobienia. Zarywane noce, weekendy w trasie pomiędzy Poznaniem a Krakowem. Jednym słowem szalony czas. Ale byłam w sytuacji bez wyjścia, musiałam to ogarnąć. Moje studia sporo kosztują, trzeba było na nie zarobić. To bardzo dobry motywator (śmiech).
Tworząc biznes, dobrze jest się kogoś poradzić. Czy korzystała pani z pomocy inwestorów, mentorów, ktoś podpowiadał?
Nie szukałam inwestora. Firmę stworzyłam za własne pieniądze. Miałam dużo odpowiednich osób wokół siebie. To byli bliscy i znajomi z biznesowym doświadczeniem. Nieraz ściągali mnie na ziemię i doradzali. Albo odradzali. Całkiem niedawno zgłosiłam się do konkursu dla młodych przedsiębiorców. Udało mi się znaleźć w gronie finalistów konkursu Forbes "25 przed 25" i wygrać w swojej kategorii. Nagrodą był m.in. mentroring. Mi obecnie doradza prezes Żabki, pan Tomasz Suchański i bardzo sobie taką współpracę cenię. Warto słuchać mądrych ludzi.
Co można kupić w Wielorazówce. Macie sprzedażowe hity?
Wszystko, co wielorazowe. Woreczki na warzywa, owoce, pieczywo. Produkty ze sznurka konopnego – rękawice do ciała, gąbeczki do zmywania, płatki do demakijażu. Tekstylne akcesoria kuchenne. Produkujemy to sami. Hitem sprzedaży okazała się bielizna z bawełny organicznej. Produkowana jest w Poznaniu. Jest świetnej jakości, bezpieczna i komfortowa. Raz w miesiącu mamy przedsprzedaż bielizny i cała partia wyprzedaje się w trzy godziny. Zaczynaliśmy od 500 sztuk, teraz produkujemy 1500. Oprócz produktów własnych sprzedajemy też produkty 70 innych marek: kosmetyki, chemię gospodarczą.
Jak pandemia wpłynęła na pani biznes?
Tu też mieliśmy szczęście. Zakupy online cieszyły się bardzo dużą popularnością. U nas w przeciągu roku obroty wzrosły pięciokrotnie. Zdaję sobie z tego sprawę, że moja branża też jest uprzywilejowana. Sklepy internetowe mają teraz dobre czasy. Przykro mi, kiedy patrzę na to, co się dzieje np. z gastronomią i sklepami stacjonarnymi.
Zobacz także: Patrycja jest freeganką. "Weszłam do śmietnika i stanęłam jak wryta"
Jakie cel ma teraz Marta Konopko?
Nasza wizja jest prosta: produkujemy własne produkty i jesteśmy platformą dla mniejszych firm, którym trudno się wybić. Chcemy rozwijać sklep internetowy i zwiększać liczbę wyprodukowanych przez nas rzeczy. Wyzwaniem na pewno jest logistyka. Często nie jesteśmy w stanie wysłać zamówień z danego dnia, bo jest ich dużo. A na szybkiej wysyłce nam zależy. Musimy znaleźć sposób, żeby rozładować te kolejki. Zatrudniam też nowe osoby, wszystko robimy własnymi środkami, bez zewnętrznego finansowania, więc toczy się to swoim tempem.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl