Zosia Zochniak stworzyła rewolucyjny biznes. Tak zmienia branżę odzieżową
Zosia Zochniak jest rewolucjonistką rynku odzieży używanej w Polsce. Wraz ze swoim zespołem odważyła się w galeriach handlowych otworzyć butiki z odzieżą z drugiego obiegu i edukować na temat świadomych wyborów konsumenckich. Portal UbraniaDoOddania.pl, który założyła przekazał ponad 1,1 mln zł na wsparcie organizacji pozarządowych. W rozmowie z nami mówi o buncie, rozwoju i początkach działalności: "Miałam bardzo złą relację z branżą odzieżową. Byłam taką krzykaczką, która mówiła – zniknijcie".
Justyna Sokołowska: Zosiu, gratuluję nominacji w plebiscycie #Wszechmocne 2022 w kategorii #Wszechmocne w biznesie. Nominowane to kobiety silne, niezależne i ambitne, których rozwój osobisty okupiony był wieloma wyrzeczeniami, podejmowaniem trudnych decyzji i ciężką pracą.
Zosia Zochniak: Dziękuję bardzo! To jest dla mnie pewnego rodzaju zmiana, ponieważ do tej pory byłam nominowana w różnego rodzaju plebiscytach i konkursach głównie za realizowanie działań naszej firmy z pogranicza społecznej odpowiedzialności biznesu, bądź mojego aktywizmu. Natomiast to jest pierwsza nominacja, którą otrzymałam za umiejętności prowadzenia biznesu i w dodatku znalazłam się w towarzystwie tak wspaniałych kobiet, że po prostu kopara opada. To naprawdę duża rzecz, ponieważ cały czas mam wrażenie, że zajmuję się bardzo wstydliwym tematem, który nadal kojarzony jest prowincjonalnie, zresztą bardzo błędnie!
UbraniaDoOddania.pl to twój projekt życia. Jak wyglądały przygotowania do wprowadzenia go w życie?
Przede wszystkim przez rok robiliśmy rozeznanie rynku odzieży używanej w Polsce, aby ocenić jaka jest jego skala i próbując dotrzeć do twardych danych. Zauważyliśmy, że brakuje tu regulacji prawnych i instytucji sprawujących nad tym wszystkim kontrolę. To się na szczęście zmienia za sprawą Komisji Europejskiej, która po pierwsze nałożyła obowiązek selektywnej zbiórki odpadów tekstylnych (jako kolejnej frakcji) w krajach członkowskich UE od 2025 roku, a dodatkowo w marcu KE przyjęła Strategię wyrobów włókienniczych o obiegu zamkniętym, która jest rewolucją w pierwszoobiegowej branży odzieżowej.
Wracając do naszych początków, to dzięki danym z brytyjskiej organizacji WRAP dowiedzieliśmy się, że Polska była wtedy na pierwszym miejscu odbiorców odzieży używanej z Wielkiej Brytanii. Okazało się, że to ogromny sektor biznesowy pozostający poza wszelką kontrolą. Pomyśleliśmy, że inspirując się rynkiem Wielkiej Brytanii, jesteśmy w stanie zrobić w Polsce rewolucję i przekonać przedsiębiorców do transparentnego rozliczania się z fundacjami, na rzecz których prowadzą zbiórki.
Czy realizacja tego pomysłu obyła się bez schodów do pokonania i sufitów do przebicia?
Niestety nie. Mamy 30 tys. second-handów w Polsce, mniejszych czy większych przedsiębiorców, więc na początku naszej działalności – jak się potem okazało – mieliśmy mylne przekonanie, że chętnie dołączą do naszej rewolucji, chcąc nadać należytą transparentność zbiórkom odzieży. Co ciekawe, na nasz pomysł entuzjastycznie zareagowały fundacje, co sprawiło, że w krótkim czasie zgromadziliśmy tony ubrań. Zrobiliśmy też mnóstwo wypłat do fundacji, ale nie byliśmy w stanie znaleźć przedsiębiorców zainteresowanych rozliczaniem się z każdego kilograma odzieży używanej. Słyszeliśmy, że fajnie i mogą od nas kupować, ale najlepiej za gotówkę. Ktoś inny chciał wziąć 2 tony na próbę, później jeszcze 5, a przy kolejnej próbie w ilości 10 ton, aby kolejny raz upewnić się, że to dobry towar. Zaczęliśmy zastanawiać się nad rzeczywistymi intencjami drugiej strony.
Doszliśmy więc do momentu, że musieliśmy postanowić, czy zamykamy nasz grajdołek i mówimy: "nie udało się", czy mierzymy się z tą sytuacją i pokazujemy wszystkim przedsiębiorcom, że można w obszarze odzieży używanej działać w sposób transparentny, wiarygodny i uczciwy. Postanowiliśmy jednak walczyć. W Górze Kalwarii otworzyliśmy własną sortownię. Znaleźliśmy najtańszy magazyn bez ogrzewania, oświetlenia, bez wózka widłowego. Bardzo długo zbieraliśmy na niego pieniądze. Wszystko było okupione ogromną ilością pracy najpierw 4 osób, później 10. Każdego dnia sami ręcznie sortowaliśmy ubrania, bo mieliśmy przekonanie, że to, co robimy, ma sens i możemy wpłynąć na zmiany w branży.
A co się w tobie zmieniło od tamtego czasu?
Wtedy byłam młodą, niedoświadczoną mamą w połogu robiącą swój własny biznes. Sortowanie ubrań unaoczniło mi, jak wiele ubrań w świetnym stanie (często nowych i z metkami) uznajemy w Polsce za niepotrzebne. Nie umiałam połączyć ze sobą faktów, ponieważ kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z tego jak działa pierwszoobiegowa branża odzieżowa i wtedy zaczęłam się jej przyglądać. Ile produkuje, ile marnuje zasobów, jaki jest jej wpływ na zmiany klimatyczne, jak ogromna jest nadpodaż produktów odzieżowych i z czego, i w jakich warunkach są produkowane. Zderzenie się z tymi informacjami sprawiło, że czułam się oszukana przez branżę, której przez wiele lat byłam wierną klientką. Najpierw byłam taką krzykaczką, która mówiła: "zniknijcie".
Dopiero potem zrozumiałam, że dialog zrobi więcej dobrego, bo ta branża nie przestanie istnieć, więc należy szukać rozwiązań, które pozwolą wypracować procesy dla funkcjonowania pierwszego i drugiego obiegu obok siebie. Strategia Komisji Europejskiej wyrobów włókienniczych o obiegu zamkniętym nakłada na producentów odzieży od 2025 roku selektywną zbiórką ubrań wraz z przywróceniem ich do ponownego obiegu. My, dzięki dr Marcie Karwackiej, postawiliśmy i wdrożyliśmy drugi obieg w marce 4F, jeszcze przed przyjęciem Strategii przez KE. Ten projekt pokazał wszystkim, że drugi obieg nie istnieje bez pierwszego, a dialog i porozumienie w tym zakresie pozwoli nam uczynić ten sektor bardziej odpowiedzialnym. Opracowane przez nas procesy są obecnie z sukcesem wprowadzone przez kolejne marki.
Czy w trakcie prowadzenia biznesu zdarzyły się sytuacje, które wzmocniły twoją wiarę w sens tych działań?
To, co mnie kompletnie odmieniło, to sam początek naszej działalności, który mocno był związany z odpowiedzialnością za córkę, którą sprowadziłam na ten świat. Do naszego magazynu w Górze Kalwarii, dotarł do nas karton po brzegi wypełniony dżinsami. Niektóre spodnie były nowe, jeszcze z metkami. Gdy go otworzyłam, uznałam, że prawdopodobnie doszło do pomyłki i zadzwoniłam do nadawczyni z propozycją odesłania tej paczki. Tymczasem od dziewczyny, która je do nas przysłała, usłyszałam, że krok po kroku porządkuje swoją przestrzeń z nadmiarowych ubrań, ponieważ leczy się z kompulsywnych zakupów. Na razie zrobiła porządek w szafie ze spodniami, ale to samo chce zrobić z sukienkami, bluzkami, torebkami i pozostałymi ubraniami. To mnie wtedy totalnie rozwaliło.
Przypomniałam sobie, że kiedyś też byłam taką osobą, która w piątek po pracy szła do galerii handlowej, by zbudować sobie stylizację na sobotnie wyjście z koleżankami. Wtedy postanowiłam, że chcę się zająć pomocą w podejmowaniu świadomych - ekonomicznych i ekologicznych - decyzji zakupowych, a działanie to będzie kompletnie niezwiązane z trendami, stylizacjami i nie będzie opierać się wyłącznie na nakłanianiu do kupowania z drugiego obiegu. Będzie oparte na wskazówkach, jak sprawdzać składy ubrań, jak o nie dbać, aby nam służyły dłużej, czym jest cost per wear i jak uporządkować swoją szafę, aby decydować się na kupowanie wyłącznie tego, co jest nam potrzebne. Moją główną motywacją wtedy była moja kilkumiesięczna córka, bo bardzo chciałam ją ustrzec przed tym, aby zakupy odzieżowe były sposobem na uzupełnianie deficytów. Sama też staram się dawać przykład swoimi decyzjami.
To wtedy wpadłaś na pomysł otworzenia butiku z modą cyrkularną w galerii handlowej?
Byliśmy przekonani, że jeżeli mamy wpływać na zmiany w branży odzieżowej, to musimy ramię w ramię stanąć z modą pierwszoobiegową, wyjść ze swojej bańki i dać sobie szansę uzmysłowić klientom galerii handlowych, że moda zawraca i trendy, jakie obecnie rządzą, już kiedyś były i można dostać je w drugim obiegu. Obecnie mamy 15 butików cyrkularnych, ale nasz butikowy team cały czas wspomina zdarzenie z naszego pierwszego butiku, gdy weszła do niego dziewczyna z torbą pełną ubrań kupionych chwilę temu w jednej z sieciówek. Zaczęła przeglądać rzeczy na wieszakach i była zdziwiona, że to second-hand, bo do tej pory kojarzył jej się ze zniszczonymi, śmierdzącymi szmatami, a tu dostała czyste, ometkowane ubrania za ¼ ceny ubrań w sieciówce. Zdecydowała, że zwróci to, co wcześniej kupiła, a stylizację zbuduje z ubrań z drugiego obiegu, a dzięki naszej załodze bardzo świadomie podeszła do tych zakupów. Później napisała mi bardzo przejmującą wiadomość na Instagramie i do dziś jesteśmy koleżankami.
Zosia Zochniak jest nominowana w kategorii #Wszechmocne w biznesie w plebiscycie redakcji WP Kobieta.