#Wszechmocne Lekarka, która została mistrzynią. "Nie znam innego życia"
- Chód sportowy nie jest dyscypliną medialną, więc na pewno trudniej się przebić do czołówki. Ja sama nie jestem osobą przebojową, która chciałaby zabłysnąć. Może to błąd? Ale taki jest mój styl - mówi Katarzyna Zdziebło, lekkoatletka specjalizująca się w chodzie sportowym, nominowana w plebiscycie #Wszechmocne 2023 w kategorii Sport.
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jest pani nominowana w plebiscycie Wszechmocne za 2022 rok. Czy ten rok był dla pani przełomowy?
Katarzyna Zdziebło, lekkoatletka: Na pewno był dla mnie wyjątkowy. Był to rok moich największych osiągnięć sportowych. Czy można go nazwać przełomowym? Może byłby, gdy kolejny, który nastąpił po nim, otworzyłby przede mną coś nowego. Mam nadzieję, że ten przełom jeszcze nastąpi. Bo tego roku, który obecnie trwa, na razie nie mogę zaliczyć do udanych.
Rzeczywiście rok 2023 nie jest dla pani już tak łaskawy. Zaczął się od problemów zdrowotnych, później było rozstanie z trenerem Korzeniowskim i w końcu - w sierpniu – dyskwalifikacja w czasie mistrzostw świata. Przepracowała to już pani?
Samą dyskwalifikację przyjęłam z dużym spokojem. Męczyłam się tak naprawdę cały sezon, bo wiedziałam, że coś jest nie tak. Przy samym starcie od początku szło mi się źle. Wyszły problemy z techniką, z koordynacją, wiele rzeczy mogło mieć na to wpływ. Zdawałam sobie sprawę, że może tak być, więc nie był to dla mnie duży cios. Cały ten rok był dla mnie znacznie trudniejszych niż to jedno wydarzenie.
Ale nie przestaje pani trenować?
Na razie nie. Trenuję dalej.
Regeneracja fizyczna to jedno, ale jest jeszcze drugi aspekt, równie ważny w sporcie. Szybko się pani regeneruje psychicznie?
Niestety mam z tym problem. Jestem perfekcjonistką, więc jeśli coś nie idzie po mojej myśli, to gubię się. Czuję się, że jestem w stanie zawieszenia. Napędza mnie sukces, a porażka demotywuje. Najgorsze są sytuacje, kiedy nie mogę znaleźć rozwiązania danego problemu. Uczę się, że czasem trzeba się uzbroić w cierpliwość, poczekać, żyć i robić swoje. Dlatego nie mogę powiedzieć, że takie sytuacje mnie nie dotykają, że otrzepuję się z nich i idę dalej.
Nie mogę nie nawiązać do słynnej sprawy "Przeglądu Sportowego", który w plebiscycie za 2022 rok umieścił panią na ostatnim miejscu. Jak to pani postrzega z perspektywy czasu?
Nie wracam do tego myślami. Nie przeżywam tego. Cieszę się z tego, co osiągnęłam, z mojego sukcesu, z tego, że byłam zaproszona na bal. Wiem, że chód sportowy nie jest dyscypliną medialną, więc na pewno trudniej się przebić do czołówki. Ja sama nie jestem osobą przebojową, która chciałaby zabłysnąć. Wolę się skupić na tym, co robię, na treningach i na własnym życiu. Może to błąd? Ale taki jest mój styl.
Zaglądając za kulisy dyscypliny, którą pani uprawia, czy widać dysproporcje między kobietami i mężczyznami?
Moim zdaniem, nie.
Powiedziała kiedyś pani, że rodzice uważają, że sport "wyjdzie pani bokiem". Nadal tak sądzą?
Myślę, że tak, bo to jest ich podejście jako lekarzy. Patrzą na sport po względem medycznym. Widzą, ile mnie to kosztuje, jaki wysiłek wkładam w przygotowania. To nie jest fizjologiczne. Ja też tak uważam i liczę się z tym, że mogą być konsekwencje zdrowotne. Myślę, że na poziomie profesjonalnym sport nie jest zdrowy.
Dla wielu sportowców na tym poziomie sport to pewnego rodzaju nałóg, używka, pogoń za sukcesem. Po drodze oczywiście pojawiają się kontuzje, które trzeba wyleczyć. Podsumowując, zdaję sobie sprawę, że moje stawy czy ogólnie moja kondycja fizyczna może nie być dobra po sześćdziesiątce. A wracając do rodziców, to nie oczekuję, że oni to zrozumieją. Oczekuję od nich wsparcia w trudnych sytuacjach i to zawsze dostaję.
Będąc przy temacie rodziny, pasją do chodziarstwa zaraziła pani też siostrę Annę. Rozumiem, że rodzice są tym bardziej niepocieszeni?
No nie, ale już tak nie protestują. Mama czasem powie do Ani: "Aniu, zastanów się. Zobacz, jak Kasia daleko w to zabrnęła". Ze mnie się już nie da tego wykorzenić, z Anią to jeszcze nie wiadomo. Ale Ania się nie daje! Ja jej mówię, ile mnie to kosztuje zdrowia fizycznego i psychicznego, więc ona wie. Radzę jej, żeby robiła to do momentu, do którego będzie ją to cieszyć. Bo sport jest super, ale później staje jak praca, której nie można porzucić ot tak.
Jest pani lekarką z wykształcenia. Zastanawiam się, czy trudno było łączyć studia medyczne, a teraz pracę w zawodzie, ze sportem.
W pierwszych latach studiów medycznych chodziarstwo było moim hobby. Treningi nie były tak intensywne jak teraz. Zresztą do tej pory wolę nazywać się profesjonalnym amatorem, a nie profesjonalistą. Nie chcę z siebie robić profesjonalisty. Chcę, żeby sport mnie cieszył, tak jak to było kiedyś - przynosiło mi to frajdę, a wyniki były, progres też następował.
Na studiach czasem było ciężko. Były momenty, kiedy mogłam powiedzieć "stop", bo miałam problemy zdrowotne, ale nie chciałam tego zrobić. Wszyscy mówili mi, że studiując medycynę, nie da się jednocześnie trenować, ale ja bardzo chciałam. Powiedziałam, że dam radę, choćbym miała tylko studiować i trenować.
Wybrała już pani specjalizację?
Tak, zdecydowałam się radiologię. To jest bardzo ciekawa i spokojna specjalizacja, więc mi odpowiada. Nie potrzebuję adrenaliny w pracy. Widzę po rodzicach, jak to wygląda. Tata jest chirurgiem naczyniowym, więc nieraz jest wzywany w nocy do zabiegów. Mnie to nie interesuje. Ale życie pokaże, co ostatecznie będę robić. Na razie jeszcze chciałabym podziałać w sporcie.
W jednym z wywiadów powiedziała pani, że chodziarze najlepsze wyniki uzyskują po 30. roku życia, więc wszystko przed panią.
To jest prawda. Greczynka, która w tym roku zdobyła medal na mistrzostwach świata na 35 km, ma 37 lat. Natomiast nie wiem, jak długo będę jeszcze chciała trenować, żeby nie zamykać sobie innych możliwości życiowych. Sport to jest jednak duże poświęcenie. Rezygnuje się z rodziny, znajomych, z rozwoju w innych kierunkach. W tej chwili nie znam innego życia, ale nie wiem, czy zawsze będę sportowcem na pełen etat.
Widziałam na Instagramie, że przeszła pani przeszkolenie wojskowe.
Wielu sportowców podejmuje przeszkolenie sportowe, więc ktoś mi to polecił. Wojsko Polskie wspiera sportowców, lekkoatletów, więc to było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. To było dla mnie duże wyzwanie, bo jestem indywidualistką, a w wojsku zostałam postawiona w szeregu. Przyznaję, że ciężko takie rzeczy znoszę, ale samo doświadczenie było satysfakcjonujące.
Na koniec poproszę o dokończenie zdania: Jestem Wszechmocna, bo...
Jestem Wszechmocna, bo wiele osiągnęłam i wiele jeszcze przede mną, bo stawiam czoła wszystkim trudnościom i wychodzę z nich obronną ręką.
Katarzyna Zdziebło jest nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii #Wszechmocne w sporcie. TUTAJ możesz oddać na nią swój głos.
Rozmawiała Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski